Home sweet home
04 Oct 2018SirMicho
Dzień w Goldstein Port w Lembavie dłużył się niemiłosiernie. Już nie wiedziałem co z nudów robić. Przejrzałem wzdłuż i wszerz Galnet, nie pomijając nawet ogłoszeń i bzdurnych horoskopów. Ale w końcu nadszedł czas odebrać Seahawka.Ze swojej kwatery do stoczni nie miałem daleko więc wyszedłem trochę wcześniej i poszedłem piechotą. Mój ASP czekał już na mnie, z odnowionym malowaniem. Postarali się. I nawet nie wykredycili tak mocno.
Wsiadłszy do środka, zaciągnąłem się zapachem kabiny. Nie był zbyt specjalny, ot mieszanina smaru, wilgoci i kociego żwirku. Zdjąłem plecak, położyłem delikatnie na podłodze i otworzyłem zatrzaski. Ze środka czmychnęła z gracją Rysia - szarobura kocica, wydając przy tym przeciągliwe miauknięcie.
- Tak, tak. Jesteśmy znowu w domu. -Pogłaskałem ją po wygiętym grzbiecie. - O właśnie, dom.
Odpaliłem komputer pokładowy i wysłałem krótką notkę do V711 Tauri, że niebawem przylecę. W odpowiedzi po krótkiej chwili dostałem informację, żeby kierować się na Potter Port.
Lot przebiegł spokojnie i w miarę szybko. Z Lembavy do V711 Tauri wystarczył jeden skok, dzięki ulepszonemu FSD wraz z FSD Boosterem. Mimo trwających walk w systemie udało mi się bezpiecznie dotrzeć do Potter Port. Wyglądało na to, że wojna ma się powoli ku końcowi, było aż za spokojnie.
Po wyjściu z kabiny czekał na mnie czarnoskóry przedstawiciel Lem Future Tech, który przedstawił się jako Jamaal Jackson. Nazwisko było mi już znane wcześniej z różnych raportów, które do mnie spływały. Jamaal zorganizował dla mnie transport do mieszkania, które firma gwarantowała wszystkim zatrudnionym pilotom.
Na miejscu Jamaal oprowadził mnie chwilę po mieszkaniu, po czym odjechał. Umówiliśmy się, że jutro o tej samej porze podjedzie służbowy pojazd i zabierze mnie do siedziby Lem Future Tech, gdzie podobno mnie oczekiwano. Mieszkanie szału nie robiło, było dość małe, ciasne, ale schludne i zadbane.
-Wskakuj Rysia. - Położyłem jej leżanko koło fotela. - Witaj w domu.