Przesadziłem... I dałem radę cz. 1
29 Feb 2016Dregory The Crow
Przesadziłem...Znowu jestem w "Bańce". Właściwie to jestem tu od trzech tygodni... Tak zająłem się świętowaniem wizyty w Sag A*, że urwał mi się film. Następne, co sobie przypominam, to przedstawiciel ubezpieczeniowy, który z obrzydliwym uśmiechem podetknął mi pod nos rachunek za ubezpieczenie Julka. Przesadziłem...
Pół miliona zniknęło z konta, do tego mozolnie zbierane skany warte, na moje oko, około 20 milionów kredytów. Przesadziłem...
Stare przysłowie mówi, że nie ma tego złego coby na dobre nie wyszło. I to chyba prawda. Najwyraźniej potrzebowałem takiego kopa. Rozprułem Julka zostawiają praktycznie sam kadłub, co dało mi kilkanaście milionów. Tak jak planowałem, kupiłem Cobrę. Nazwałem ją Licho, wstawiłem moduły jakości A, dorzuciłem broń i kilka innych dupereli. Wyszedł mi z tego całkiem fajny, uniwersalny stateczek. Zacząłem krążyć woków Diaguandri łapiąc się każdej w miarę dobrze płatnej roboty. Fajnie szło, trochę kasy wpadło, ale mnie się kasa nie trzyma...
Kupiłem Vulture. Nazwałem toto Żmij Mk II; Żmij Mk I to Viper zadokowany w Kruczym Gnieździe. Swoją drogą dawno tam nie byłem, a w Żmiju Mk I są moduły za prawie dwa miliony podczas gdy Żmij Mk II na standardowym (poza bronią) osprzęcie lata.
Poleciałem - sprzedałem, wróciłem - kupiłem. Jakby to po łacinie było? Nie ważne...
Teraz to już ze mnie łowca nagród pełną gębą. Siedzę sobie w Nav'ie i skanuję. Uczciwi na prawo, przestępcy na lewo i ustawić się w kolejce po dzienną dawkę przemocy.
W czasie kiedy tak sobie radośnie eksterminowałem kolejne zastępy piratów i przemytników wydarzyło się kilka rzeczy: Federacja awansowała mnie do rangi midszypmena i oficjalnie uznała za sojusznika, natomiast ta druga federacja, Federacja Pilotów stwierdziła, że jeśli chodzi o walkę to jestem całkiem kompetentny. Phi, tak jakbym nie wiedział, że jestem kompetentny. I skromny rzecz jasna.
Kolejnym istotnym dla mnie wydarzeniem była akcja małoletniej księżniczki, jak ją nazywa Cmdr Montrala. Uwalniamy niewolników. Jasne... Nie żebym posądzał niebieskowłosą laleczkę o jakieś machlojki, ale jak dla mnie to to jest bardziej akcja w stylu wzbogaćmy handlarzy niewolnikami. Ale nie wnikam, są pieniądze do zarobienia.
Federacja mnie rozpieściła. Przywykłem już do miłych powitań przy dokowaniu, uprzejmości i ogólnie kultury. A w Imperium? Eh.. Najpierw przy próbie dokowania chamski dyspozytor kazał mi czekać i przyglądać się jak dokują inne statki, nawet te, które przyleciały później niż ja. Chochoły imperialne jedne. Pech chciał, że wyrwało mi się to na paśmie lokalnym, więc w nagrodę poczekałem sobie jeszcze dłużej. Kiedy w końcu przydzielili mi lądowisko (oczywiście to zaraz przy wlocie na stację, niewygodne jak cholera), to jakiś dupek w T9 porysował mi lakier. No dobra, to co teraz? Stacja zacznie do mnie strzelać?
Zadokowałem. W końcu. Jedyny miły akcent to pół miliona nagrody za piratów załatwionych swojego czasu w okolicach Diaguandri.
40 ton. Mało. A taką właśnie ładownię ma Licho. Dałbym radę powiększyć to o kilka ton, ale wtedy musiałbym wiać przed praktycznie każdym piratem. Niedoczekanie. Miałem odłożone trochę kasy, więc zostawiłem Licho na terenie Imperium, kupiłem Haulera - taksówkę, wróciłem do Diaguandri i wyszykowałem Aspa - Leszego. 120 ton ładowności. Teraz lepiej, dużo lepiej.
Zawsze powtarzałem sobie: The Crow, rób, co daje kasę, ale nie tykaj handlu niewolnikami. Przemyt narkotyków, pewnie, jasne. Każdy ma swój rozum i sam decyduje czym chce się truć, ale niewolnictwo to inna rzecz. Paskudna rzecz. Na szczęście szybko uspokoiłem sumienie tym, że przecież niewolnicy, których dostarczę księżniczce zostaną uwolnieni. Wręcz wróceni na wydepilowane łono społeczeństwa, które czule ich przytuli i ulula. Och i ach, trala lala la.
Siedzę ponad 100 lat świetlnych od Nespeleve, gdzie trwa skup niewolników. Czemu tak daleko? Bo bliżej handlarze tak wywindowali ceny, że o mały włos dołożyłbym do tego interesu. Ma być płatne przy dostawie, a nie, kurde, na jakieś kwitki, na które wypłata będzie, ale za tydzień. Niech ktoś nauczy księżniczkę podstaw ekonomii, bo chyba oczekuje, że piloci dołożą się do tego jej przedsięwzięcia.
Do dupy z tym, handluję czym się da... Bzdurne skrupuły. 2 miliony za przemycenie 60 ton niewolników do systemu o dwa skoki Leszym? Biorę. Jakoś tak z rozpędu dopełniłem ładownię kupionymi już za swoją kasę niewolnikami i lecę na to zadupie. Niezły zysk, płacą lepiej niż księżniczka.
Jestem freelancerem. Robię to, co mi się opłaca. Nie zadaję zbędnych pytań. Pal licho moralność, a sumienie przy najbliższej okazji wrzucę do czarnej dziury. Od razu mi ulżyło.
Dałem radę. Jak zawsze.